„Zamachowiec zajmuje przedszkole, grożąc że zabije wychowawców i dzieci.
Policja jest bezsilna, a mężczyzna nie przedstawia żadnych żądań.
Nikt nie wie, dlaczego wziął zakładników, ani co zamierza osiągnąć.
Sytuację komplikuje fakt, że transmisja na żywo z przedszkola pojawia się w internecie.”
Bałam się zaczynać tą książkę. Nie lubię takich w którym, to dzieciom staje się krzywda, a opis głosił, że tak właśnie będzie. Nie wiedziałam też, czego się spodziewać. Przyzwyczaiłam się do stylu Mroza z cyklu o „Chyłce”.
„Behawiorysta” to zupełnie coś odmiennego.
Książka opowiada o byłym prokuratorze - Gerard Edling, który ze względu na swój specyficzny charakter zostaje wplątany w całą kryminalną sprawę. Tytułowy behawiorysta, dokładnie odzwierciedla cechy przypisane do tej definicji. W przypadku Edlinga można śmiało stwierdzić, że to kontrola i nieustanna analiza zachowania osób w danej sytuacji to jego niepohamowana rzeczywistość i styl życia. Elegancki, pragmatyczny i elokwentny specjalista komunikacji niewerbalnej. Niestety poprzez swoje zachowanie nie posiada grona wielbicieli. Mimo wszystko to on daje książce aurę ciekawości.
Nie jest to kryminał pełen ekscytujących wydarzeń i zwrotów akcji. Książka jest pełna niebezpośredniej przemocy i agresji. Ale na spokojnie, nie czytałabym krwawej rzezi – bardziej opiera się ona na podejściu o podłoże psychiczne. Wiele w niej moralnych decyzji, między „dam się zabić, czy zabiję drugiego człowieka?” Poprzez behawiorystę zaglądamy do bezwzględnego umysłu mordercy, dla którego odpowiedzi na takie pytanie to zgoła czysta przyjemność.
Nie od początku książka mnie wciągnęła, męczyłam ją tak długo, dopóki fabuła nie zaczęła nabierać tempa, czyli po ponad połowie książki.
Jakkolwiek nie spojrzeć by na zakończenie - nie zawiodłam się. Książka mi się podobała. Polecam.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz